czwartek, 23 lutego 2017

Jak szkoła...

“Który tu wchodzisz,
żegnaj się z nadzieją”

    Potrzeba kształtowania się tkwi w każdym człowieku od zarania dziejów. Odpowiada ona za postęp ewolucji - od prostych, dla nas, współcześnie czynności, takich jak wzniecenie ognia, po wykształcenie się złożonych religii. Człowiek szukający, pragnący wiedzy i oświecenia potrzebuje przewodnika. “Alter alterum docet”. Wprowadzenie w głąb tajników którejkolwiek z dziedzin wymaga obecności nauczyciela.
    Niestety rzadko warunki do nauki są idealne. Istnieje możliwość, że pedagog na którego trafimy, będzie w stosunku do podopiecznych negatywnie nastawiony. Przeszkodą może również okazać się sytem edukacji. Niestety, jeśli trafimy na którąś z tych barier, samodoskonalenie zostanie ograniczonie.
    W awangardowej powieści Witolda Gombrowicza - “Ferdydurke” - fabuła kreśli postać prof. Pimki, będącego przykładem nieprzychylnej jednostki. Ów pedagog zahamowuje rozwój dzieci na płaszczyźnie duchowej i emocjonalnej, wręcz dąży do jego cofnięcia, poprzez stosowanie metody “upupiania”. Profesor zamiast pomóc w rozstrzygnięciu dylematu na temat dojrzewania, cofa trzydziestolatka do czasów szkolnych. Jest to groteskowe wyolbrzymienie, jednak obrazuje istotę problemu. Następuje tu nadanie odgórnej roli uczniowi. Powieść ukazuje nauczyciela, który zamiast kłaść nacisk na kształtowanie wszystkich płaszczyzn wychowania, stara się przygotować z uczniów materiał, ułatwiający mu realizację programu.
    W “Konradzie Wallenrodzie” w podobny sposób Halban zatrzymuje rozwój tytułowego bohatera. Z jednej strony Litwin tyrtejskimi pieśniami podrzymuje patriotyczne wartości i chęć zemsty rycerza, z drugiej nie pozwala wyjść mu poza ich okrąg.
    Uczeń, szczególnie młody wiekiem, oczekuje oparcia w mentorze. Mistrz staje się ważkim drogowskazem podczas wytyczania życiowych ścieżek adolescenta. Dlatego szczególnie bolesnym doświadczeniem jest nieufność wobec przewodnika. Utrata wiary w tutora może być przyczyną późniejszego zwątpienia w ludzkie intencje.
    W groteskowym “Słoniu” Stanisława Mrożka uczniowie widzą najcięższego na lądzie ssaka ulatującego w powietrze niczym piórko. Ich osąd wobec systemu kształcenia i nauczyciela ulega diametralnej zmianie i staje się krytyczny. Młodzież postanawiaja kontestować rzeczywistość PRL-u z jego bylejakością i zafałszowaniem. Rzuca szkołę, a zgorzkniałkość i bunt wyraża w alkohlu.
Powieść obyczajowa również bazująca na realiach socjalistycznego ustroju “Opium w rosole” Małgorzaty Musierowicz, przedstawia nieufnych licealistów w chwili zaostrzonego konfliktu uczeń - nauczyciel. Podobnie jak w “Słoniu”, brak zaufania do systemu szkolnictwa, który być może jest następnym narzędziem represji w czasie staniu wojennego, wywołuje negatywne nastroje wśród uczniów. Czasy PRL-u to trudny moment dla kształtowania pełnej osobowości młodzieży. Sterowanie nauką może uczynić z dzieci homo sovieticus.
    Nie tylko niepewna krynica wiedzy stanowi przeszkodę w nauce. Niekiedy, tak jak przedstawił to Ignacy Krasicki w bajce “Filozof i chłop”, źródłem naszego intelektualnego upadku może okazać się narcyzm. Tytułowego filozofa cechuje faryzeizm - obnosił się ze swym oczytaniem i wiedzą, lecz nie zagłębiał się w poznawane treści. Już starożytni dostrzegali ów problem, który przedstawili w micie o pięknym młodzieńcu.
    Udaremnienie rozwoju zarówno przez nasze cechy (narcyzm) jak i czynniki zewnętrzne jest okaleczjące względem naszej duszy. Prowadzi do nihilistycznego przyswajania akademickiej wiedzy, a przecież jednym z najważniejszych elementów, wyróżniającym nas od reszty zwierząt, jest nie tylko niespotykana inteligencja, lecz głównie potrzeba kontaktu z Sacrum. Odczuwania jego obecności, niezależnie od tego, czym ono dla nas jest. Szkolenie powinno mieć oparcie w wartości niezmiennej, pozwalając wytrwać w kieracie. Może być to Bóg, Sztuka, Sprawiedliwość czy określona filozofia. Diogenes bez niezależności podniesionej do rangi cnoty byłby nikim. Któż z nas słyszałby o mężczyźnie mieszkającym w beczce? Bez ścieżki wewnętrznej dyscypliny umarłby nie jeden raz, a dwa. Dosięgłoby go piekło zapomnienia.
    Ale czy nawet najlepszy nauczyciel umie ocalić od klęski? Jak daleko w relacjach mistrz-uczeń może posunąć się pedagog? W oscarowym filmie Petera Weira z 1989 - “Stowarzyszenie Umarłych Poetów” - miejsce akcji stanowi prestiżowa akademia “Welton”. Jej uczniowie pomimo wybitnych wyników są okaleczeni emocjonalnie. Piekło zgotowane przez dyrektora Nolana pozbawia chłopców wartości duchowych, na których mogliby się się oprzeć. Zamiast umożliwenia młodzieży rozwoju w duchu nonkonformizmu, pod sztandarem czterech zasad “Hellton” (tradycja, honor, perfekcja, dyscyplina) zbudowano opresjne środowisko. Uczniowie jednak trafiają na niezwykłego nauczyciela - Johna Keatinga - który zapala w nich kult indywidualizmy i przekonanie o prawie do samostanowienia. “Pięć wieków poezji” jest katalizatorem na drodze wewnętrznego rozwoju młodzieńców. Choć pojawia się dla uczniów płomyk nadziei - wyzwolenie przez sztukę - gaśnie on pod kloszem presji. “Dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło”. Pomimo wielu sukcesów wychowawczych i wysokiej inteligencji emocjnalnej John Keating niestety nie zauważa, że nie wszycy wychowankowie są gotowi na poniesienie ciężaru konsekwencji, które przyniesie im walka o marzenia. Dramat kończy się samobójstwem jednego z uczniów “Kapitana”.
    Obraz wybitnego przewodnika, który finalnie nie jest w stanie ocalić uczniów od fizycznej klęski przedstawia nam również historia Janusza Korczaka. Pedagog ten, nawet w getcie, zapewniał dzieciom niezwykle dobre, jak na okoliczności, warunki do życia. Nawet w obliczu eksterminacji kierował się zasadą “Beatius est magis dare quam accipere”. Realiami wojny wyściełana była droga ku Treblince. W czasach II wojny światowej nawet tak niezwykły człowiek jak Janusz Korczak nie był w stanie ocalić wychowanków przed holocaustem.
    Nie zawsze dane nam jest realizować się, tak jakbyśmy tego pragnęli. W poszukiwaniu złota możemy trafić jedynie na tombak, a nawet to nie zawsze jest nam dane. Podejmując edukację, wpływamy na głębokie wody, które zaprowadzić nas mogą przez Styks do czeluści dantejskiego piekła. Jednak czy ryzyko nie jest warte podjęcia? Nie bez powodu łacińska maksyma mówi “Homo doctus secum semper divitias habet”.
Urszula Cichańska III D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz